Strony

sobota, 29 października 2016

Awaria

A u nas awaria systemu, a dokładniej kanalizacji. Popsuła się kanaliza Bazyla - sika w majtki kilka razy dziennie, dziś nawet uraczył nas kupką. Zaciskam mocno zęby ze złości, bo to nie tak miało być. Już 10 miesięcy walczymy o Bazyla bez pieluchy - ostatnie kilka to było pasmo sukcesów i zdawało nam się, że nareszcie się udało. A tu niespodzianka, a tu figa z makiem. Już Rosiu czekał w blokach startowych, aż z nim zaczniemy to tango wariata, tę pracę katorżniczą u podstaw, zdejmiemy pieluchę i niech się dzieje... A to nie tak, nie tak prosto, pomału, Moi Drodzy. Bazyli najwidoczniej poczuł się zagrożony - że co? że ja już? tak sam mam te sprawy załatwiać, bez uwagi niczyjej, bez aplauzu? Wolne żarty... Już od jakiegoś czasu nasiliły się Bzylowi fiksacje, i sam do ubikacji nie chce chodzić. Woli w towarzystwie. I albo pójdziesz ze mną, mamo, albo się zleję w gacie - wóz albo przewóz. A teraz zagalopował się zupełnie, stoi koło nas, patrzy, a po nogach ścieka to, co absolutnie tam ściekać nie powinno.

I smutnam ja.
I zła.

I przyczyn szukająca: zmiana terapeuty, zmiana pani w przedszkolu, nowy suplement, mniej rygorystyczna dieta, wirus jakiś lub bakteria, nadmiar toksyn czy charakterek po prostu.

Ruletka.




poniedziałek, 24 października 2016

Wietrzenie

Przytłoczeni gorączkami, wymiotami i ogólnym rozstrojem nerwowym spowodowanym przymusowym szlabanem na życie społeczne, wyszliśmy wywietrzyć wirusy.

A sio!














piątek, 21 października 2016

Szperacz Roznośnik

KLASYFIKACJA:


gatunek: Szperacz Roznośnik
rodzaj: Bałaganius Multiplikus
charakter: maniakalny
misja: bałaganić, bałaganić, bałaganić!
występowanie: jesień i zima, zimne miesiące gdy trzeba siedzieć w domu


Przyszła plucha, przyszło błoto, katary i smarki. Skończyły się całodzienne posiedzenia na dworze, gdzie drzewa szumiały, a słoneczko przyjemnie grzało. Siedzimy w domu.

Ledwie minęło kilka dni gorszej pogody i ze zgrozą odkryłam, że w naszym domostwie znowu zalęgły się Szperacze Roznośniki! A po czym poznać ich obecność - spytacie? Ano po... wielkim bałaganie. Wszystko,. co jest pod ręką, co można rozrzucić, poprzenosić z miejsca na miejsce, poprzekładać z kąta w kąt, poupychać - zostanie rozrzucone, poprzenoszone, poprzekładane i poupychane. A co!

Szperacze Roznośniki nie mogą znieść porządku i ładu, czują się wtedy nieswojo, zagrożone harmonią otaczającego je wnętrza. Ich drugie imię to chaos i zamęt, rozkoszny bajzel i tygiel podłogowy. Im dłużej trzymane są w domu (czytaj; niewybiegane, niezajęte listkami i patyczkami, znudzone), tym bardziej oddają się swojej życiowej misji. Nie pomaga tłumaczenie, proszenie, groźby i lamenty, nie pomaga wspólne sprzątanie, chowanie wszystkiego gdzie się da (już dawno skończyło mi się wolne miejsce powyżej 1,5 metra) - nasz dom to wystawa najbardziej osobliwego artysty totalnego, który ze swojego życia uczynił Sztukę Chaosu. Nasza podłoga to jego wieczny performance - podłoga zaantektowana na usypiska: klocków, puzzli, plastikowych talerzyków, podartych tekturek i strzępków gałganków. W ten artystyczny nieład wpisują się również, tu i ówdzie usypane, kupki pluszaków, resoraków i figurek Teletubisiów. Na dokładkę po mieszkaniu zaczynają wędrować przedmioty, zdawać by się mogło, nieatrakcyjne w oczach dziecka: maska do inhalacji, spinacze, ściereczki kuchenne, chusteczki higieniczne i skarpetki. Bo to, proszę Państwa, inwazja Szperaczy jest, Roznośników, Bałaganiusów Multiplikusów!

Trzymają nas w domu katary, gorączki i wymioty. Chodzę, sprzątam, układam i złorzeczę pod nosem. A gdzieś z tyłu głowy kołacze się smutna myśl, ze po kimś to mają. Wszak to na drzwiach do mojego pokoju dawno temu mama nakleiła napis: BAJZLANDIA.



Byle do wiosny!

Może przyjedzie ktoś z koparką i odkopie nas spod hałd zabawek rozniesionych przez Bzyla i starannie udeptanych przez Roszka.

Liczę na Was!

piątek, 14 października 2016

Silniczek

Ukochana śpiewanka Roszka - stary Donald i jego farma pełna zwierzaków. Słuchamy, śpiewamy, recytujemy. od lat, niezmiennie.
Śpiewam Roszkowi tę piosneczkę, tak jak zawsze - w wersji aktywizującej:
- Stary Donal farmę miał, ija ija o! Na niej...
I tu zawieszam głos, a Roszek wymienia:
- kuly!
Więc kontynuuję:
-...kury hodował, ija ija o! Ko ko tu, ko ko tam itd.

Repertuar mamy szeroki, więc Roszek zapodaje: kury, konie, kaczki, gęsi, indyki, pieski, koty, krowy, świnki, nawet zdarzają się myszki i żabki.

Ale ostatnio mnie zaskoczył.

- Na niej...
- Sowy!
- Sowy?!?
- Kak!

Zaskoczył mnie wybór zwierzątka, którego nie wspominamy za często, i fakt poprawnej liczby mnogiej - Roszek tę operacje intelektualną wykonał sam!

Więc na naszej farmie pohukiwały sowy - huu huu tu i huu huu tam...

W monotonii codzienności, labiryncie powtarzalnych schematów, od lat tych samych aktywności i upodobań, każdy taki przebłysk innowatorskiego myślenia moich dzieci jest na wagę złota!

Paliwo na mój silniczek-wypalniczek.


poniedziałek, 10 października 2016

Kulturka

Godzina 4.30 nad ranem (dla mnie raczej w nocy).
Zmieniam Rochowi pieluchę, bo akurat zdarzyło Mu się strzelić co nieco o tej kosmicznej porze. Wykonuję znane czynności mechanicznie, w połowie śpiąc jeszcze, aż tu po skończonej robocie słyszę z ust Roszka:
- Dziękuję.


Przecieram oczy zaspane, bo takich dziwów to jeszcze u nas nie było!

Pełna kulturka!

czwartek, 6 października 2016

Algorytm

Tup, tup, tup, tup - trzeba podskoczyć - HOP! Tup, tup, tup, tup - HOP! Tup, tup, HOP, HOP!

Chciałbym wziąć obrazek z kubeczkiem segregatora do rączki i pokazać mamie, że chcę pić - ale to nie takie proste: stuk, stuk, stuk, paluszki muszą obstukać dokładnie każdy centymetr segregatora, nim cokolwiek innego będę w stanie zrobić.

Bazyli - idziemy! Tup, tup, tup, tup, HOP (muszę podskoczyć).

I ta lampa! Bezczelnie wisi i mnie straszy! Okropna, przerażająca lampa!

Wiatr wieje za oknem, porusza koronami drzew - wpatruję się jak zahipnotyzowany i mama może sobie do mnie mówić, ile chce. Nic mnie nie oderwie od podziwiania tego spektaklu za oknem.

Poczytaj mi mamo - proszę spojrzeniem i wciskam Ci w ręce moją ulubioną bajkę. I chociaż próbujesz czytać, muszę obstukać te tekturowe kartki, palcami sprawdzić teren - czy nie czai się tam żadna niespodzianka. Wiem, że zasłaniam Ci litery, ale to silniejsze ode mnie, wybacz.

Idziemy do przedszkola - i znów ta kałuża. Mamo, ja muszę ją zbadać nogą, tym nowym butem muszę spenetrować jej odmęty, bo inaczej zakrzywi się porządek świata i spadną na nas plagi egipskie. Nie odciągaj mnie, nie zabraniaj - moja głowa działa według algorytmu niechcianych nawyków, natrętnych przymusów mózgu.

Świat zapewne jest piękny i ma wiele do zaoferowania, ale, wybaczcie, nie skorzystam. Nie zachwycę się pierzastym obłokiem, nie pośledzę wzrokiem lotu odrzutowca na niebie, nie uśmiechnę się do ważki i zaskrońca. Bo będę ZAJĘTY - kręceniem gałązką, stukaniem patyczkiem, przerzucaniem kamyków. Tą pracę też ktoś MUSI wykonać - sama się nie zrobi.

Tyle bym Ci powiedział, Mamo. Że czasem boli mnie głowa, czasem się boję, a czasem czuję się samotny.

Tyle bym Ci powiedział - i kiedyś to zrobię.

A tymczasem postukam sobie w ten plastikowy kubeczek i zagłuszę tę przeraźliwą samotność.
Chociaż na chwilę.

niedziela, 2 października 2016

Piosenka!

Pozwoliłam sobie jakiś czas temu pośpiewać, robić to, co kocham, bez wyrzutów sumienia... Odżyłam jak nigdy, wyrosły mi skrzydła.

Wreszcie nagraliśmy z P. jedną z naszych nowych piosenek. Długo to trwało, bo nagrywamy nocami, w szafie w piwnicy i rzadko mamy na to siłę. Ale udało się :) I nawet teledysk nakręciłam.

Ach, jak cudownie wrócić do takiej zabawy po 10 latach przerwy!

Piosenkę dedykuję pewnej Asi, która kiedyś obudziła mnie z letargu i przypomniała mi, za kim warto podążać :)


Miłego odbioru!