Ukochana śpiewanka Roszka - stary Donald i jego farma pełna zwierzaków. Słuchamy, śpiewamy, recytujemy. od lat, niezmiennie.
Śpiewam Roszkowi tę piosneczkę, tak jak zawsze - w wersji aktywizującej:
- Stary Donal farmę miał, ija ija o! Na niej...
I tu zawieszam głos, a Roszek wymienia:
- kuly!
Więc kontynuuję:
-...kury hodował, ija ija o! Ko ko tu, ko ko tam itd.
Repertuar mamy szeroki, więc Roszek zapodaje: kury, konie, kaczki, gęsi, indyki, pieski, koty, krowy, świnki, nawet zdarzają się myszki i żabki.
Ale ostatnio mnie zaskoczył.
- Na niej...
- Sowy!
- Sowy?!?
- Kak!
Zaskoczył mnie wybór zwierzątka, którego nie wspominamy za często, i fakt poprawnej liczby mnogiej - Roszek tę operacje intelektualną wykonał sam!
Więc na naszej farmie pohukiwały sowy - huu huu tu i huu huu tam...
W monotonii codzienności, labiryncie powtarzalnych schematów, od lat tych samych aktywności i upodobań, każdy taki przebłysk innowatorskiego myślenia moich dzieci jest na wagę złota!
Paliwo na mój silniczek-wypalniczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz