Roś siada już sam, je, pije, wychrypiał dziś nawet "mama". Trzymany pod paszki zrobił parę kroczków, ale nóżki za słabe - nie były w użyciu od 2 sierpnia.. Roszek nie dostaje już żadnych leków dożylnie, więc niewygodną drogę z szyi oklejającą pół twarzy zamieniliśmy na zgrabny venflonik w nadgarstku. Nie ogranicza nas już żaden kabel. Powiało wolnością.. Zapachniało domem...
trzymam kieliszki w gotowosci na szampana ;) brawo Roszek!
OdpowiedzUsuńKocham Was :):*
OdpowiedzUsuńSiedzę i japa sama się śmieje. Roszku tuptaj, tuptaj, pchaj się do domu. :)
OdpowiedzUsuńPrzy takich super wiadomościach to mówię tylko pozdrawiam i przesyłam BUZIAKI. następny przystanek DOM.
OdpowiedzUsuń