Gdy jest źle i głowy dymią nam od krzyku i frustracji, uciekamy do lasu. Tam zawsze jest dobra energia. O ile chłopcy nie marudzą i dzielnie maszerują - wracamy dotlenieni, z naładowanymi akumulatorami, spokojniejsi i szczęśliwsi. Mieszkając już ponad 11 lat koło tego liściastego stwora, nauczyłam się bardzo wiele o nim. Zycie w lesie nigdy nie zamiera. Zaraz za płotem przywitały nas trzy sarny. Las zawsze koi wszystkie zmysły swoim sensualnym bogactwem - o każdej porze roku uwielbiam robić w nim zdjęcia. A nawet te wszystkie zimowe szarości wydają mi się niezwykle piękne i ciekawe. Może życie już nauczyło mnie, że trzeba szukać piękna w zwyczajności i prostoście, a czasem szara codzienność może nas zachwycić bardziej niż życie pełne barw i fajerwerków. W lesie bogactwo faktur, zapachów, dźwięków i kolorów zastępuje mi największe wystawy świata.
Endorfinki podzielają moją miłość do leśnych ścieżek i znają już większość z nich. I nawet P. którego zazwyczaj ciężko wyciągnąć z domu, zawsze stwierdza zaskoczony po skończonym spacerze: fajnie było!
Przedostatnie zdjęcie bardzo lubię. Napis BÓG na drzewie buk. To moja zielona świątynia...
To co, przejdziecie się z nami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz