Bazyli objawia światu swe nowe, buntownicze oblicze. Na imię
mu PROWOKACJA….
Bzyl tak ukochał zabawę w ganianego, że nie sposób go do
siebie przywołać – na każde zawołanie w jego oczach uaktywnia się ta chochlicza
iskra, i już Bzyl pędzi przed siebie, na oślep, z szalonym śmiechem na ustach.
Nie ma sposobu, by go zatrzymać. Ucieka paniom w przedszkolu, ucieka nam na
podwórku, w domu, w gościach, na spacerze. Co gorsza, zaczął tez uciekać na
zakupach w olbrzymich hipermarketach, a szczególnie upodobał sobie alejki
alkoholowe, przyprawiając mnie i przypadkowych świadków o palpitacje serca.
W domu nie jest lepiej – Bzyl nie toleruje słowa POCZEKAJ.
Każda jego prośba musi być spełniona – natychmiast. Odmowa lub odebranie mu
czegoś automatycznie aktywuje u Bzyla
tryb DEMOLKI. W ruch idą krzesła, kubki, książki, sztućce, zabawki, a nawet
segregator z obrazkami do komunikacji. Wszystko, co Bzyl miał pod ręką, fruwa
po pokoju. Towarzyszą temu dzikie wrzaski i skrzeki. I to spojrzenie –
wyzywające, władcze, okropne.
Jesteśmy PROWOKOWANI. Co dzień, co chwilę.
Bzyl rzucił światu wyzwanie. Zgaduj zgadula, czy mam humory,
czy tu chodzi o jakiś głębszy problem? Czy to próba poszerzania swoich
dziecięcych wpływów, czy niemy krzyk wołania o pomoc?
Autyzm czy wredny charakter?
Nerwów trzymać na postronku nie sposób. Roś chowa się w
siebie, a nasza pozostała trójka wrzeszczy, tupie, trzaska drzwiami. To jest
walka. To jest ring. To jest powstanie.
I gdy łapię się na tym, będąc w samym epicentrum tej
zawieruchy, że od godziny prowadzę myślowy (i, niestety, słowny) monolog
składający się tylko z przekleństw, to robi mi się smutno.
Takie to nasze, kalekie, TU i TERAZ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz