Strony
▼
sobota, 31 sierpnia 2013
Refleksyjnie
Toczymy się leniwie przez sobotę. Boję się, że zbyt łatwo zapomnę o tym, jakimi jesteśmy szczęściarzami.. Ale nie. Nie da się zapomnieć tych chwil, gdy strach łapał za gardło i nie pozwalał dojść do głosu nadziei. Może bluźnię, bo moje dziecko ŻYJE, ale to, co przeszliśmy, jest wielką raną. Uśmiech zdrowiejącego Roszka wynagradza WSZYSTKO, ale gdzieś tam głęboko wiem, że nie ma powrotu do tego, co było. Coś się nieodwracalnie zmieniło - w nas. Gdy człowiek przekroczy pewną granicę - nie można wrócić. Może zgodzą się ze mną rodzice, którzy patrzyli bezradnie na to, jak ich dzieci odchodzą, lub byli tego bliscy (choć wiem, że to NIE TO SAMO). To tak, jakby ktoś przeżył śmierć kliniczną i teraz żyje ze świadomością alternatywnej rzeczywistości. I nic już nie jest jak dawniej. Był taki moment - do teraz mam dreszcze. W dniu Roszkowego załamania, gdy było b.b. źle, zaproponowałam pielęgniarce, by obciąć Roszkowi włoski wokół odleżyny na główce, bo ciągle wtapiały się w plastry i były z tym same problemy. Goliłyśmy Mu główkę, w milczeniu. Roś leżał nieobecny, zwiotczony, uzależniony od maszyny. Po kryjomu zapakowałam obcięte kosmyki w papierową chustkę i schowałam do torby. Tak bardzo bałam się, że Roś mi zniknie - rozpaczliwie chciałam zatrzymać przy sobie Jego cząstkę, Jego zapach. I choć jest tu ze mną, już zawsze będę nosić w torebce strach, że kiedyś wrócimy na OIOM, i Roszkowe złote włosy. Prawdziwe Szczęście jest tak piękne, że aż czasem smutne..
madziu tak pięknie to wszystko opisalas - pozdrawiam i ciesze się waszym szczęściem -ewa
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cie czytac. krazysz po mojej glowie, moich myslac. doskonale Cie rozumiem.
OdpowiedzUsuńMadziczku wierzę, że to jest jeszcze świeża rana, ale jest sprawdzony lekarz takich ran - czas. Jasne, zostanie blizna, już nigdy nie będziecie tacy sami, ale myślę, że te wszystkie przeżycia pozwolą Wam jeszcze bardziej dostrzegać i doceniać piękno zwykłych codziennych chwil.
OdpowiedzUsuńUściski :*
My też uwielbiamy Cię czytać.
OdpowiedzUsuńNikt, nikt z nas nie jest w Twoim miejscu, ale złote włoski i magiczne słowo na K wszystkich nas wciska w najgłębszą warstwę czucia.
Stamtąd teraz pijemy kawę, herbatę i kompot ze śliwek, stamtąd śpiewamy Rosiu Rosiu Siacho prosiu.
Gdybyście potrzebowali czegoś - z Wrocławia, z księżyca - dajcie znać.
Paliwo w baku.
Madziu, jeszcze będziesz Chagallić. Jeszcze będziemy!
Piękne to co napisałaś.. i takie prawdziwe... Łzy płyną mi z oczu bo choć wiesz że całym sercem jestem z Wami to zazdrość kłuje mnie mocno.... też pragnę takiego szczęścia.... teraz mam wtyki w Niebie to może się uda.. Igorek pomoże i nam i WAM
OdpowiedzUsuńMam to wszystko za sobą, masz rację już nic później nie jest takie samo. Choć z czasem oswajamy się z codziennością, przyzwyczajamy się do normalnego życia i niedorzecznych w tej chwili problemów dnia codziennego. Z czasem strach maleje, jest coraz lepiej, ale na życie patrzy się już inaczej i inne wartości stają się tymi najważniejszymi. Uściski od Anety dla Roszka :-).
OdpowiedzUsuń