Noc w nerwach. Rano rozmowa z anestezjologiem: sytuacja opanowana, operacji nie było, to nie było krwawienie, nadal sam oddycha. Znów łzy szczęścia.. Czekanie na widzenie. Właśnie zasnął, nie dotykać, każda chwila spokoju jest dla Niego bezcenna. Roszek jest na lekach uspokajających i nasennych, bo od razu chce wstawać, płacze, rzuca się. Przywiązany do łóżeczka, okablowany jak centrala telefoniczna, naćpany morfiną. Snujemy się jak cienie po pustym instytucie. Gdy dzieje się coś złego człowiek truchleje, czeka na cios w milczeniu. A potem wzbiera fala szczęścia, że jest dobrze, że Roś daje radę.. To taki wieki, koszmarny rollercoaster..
Buziamy :-) i trzymamy.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, musi być dobrze
OdpowiedzUsuń