Przyjechaliśmy do Mokrego Stwora. Tym razem bez Taty, bo w pracy nie dograł jakiegoś ukropu czy uklopu.. Jakoś tak. Ale jest z nami Święta Trójca: Babcia, Dziadek i Misia. No i Mama. Ja tak kocham Mokrego Stwora, że co rano próbuję iść do niego się przywitać. Sam. Na razie aż dwa razy mi się udało! Dziadek dogonił mnie gdy już moczyłem nóżki w falach. Ale wszyscy się zachwycają jaki jestem poukładany - nawet jak biegnę na plażę zupełnie sam (na nielegalu) to buty i skarpetki ściągam przy wejściu na plażę. A co!
R.
A ja się pluskam ile wlezie. Okazjonalnie jem piasek, kiedy nikt nie patrzy. I mokry i suchy, ale gustuję w mokrym. Takim prosto z dna morza. Spróbujcie jak będziecie mieli okazję. Pychota!
B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz