Strony

czwartek, 31 grudnia 2020

Niech się spełni

 

Trwamy. Na przekór wszystkim przeciwnościom losu. Pomimo pandemii, izolacji, okropnego regresu Bazylka... Trwamy. Mamy siebie, dach nad głową, morze miłości i okruszki nadziei w sercu. Boję się myśleć, co przyniesie ten kolejny rok... Nauczyłam się żyć w hibernacji. Zamroziłam swoje plany, marzenia, oczekiwania... Nawet książki leżą zamrożone na półkach i czekają na lepsze życie. Niestety, życie weryfikuje nasze chcenia i w ich miejsce podkłada nam inne możliwości, przyprószone śniegiem, kurzem, mało widoczne. Ciągle uczę się je dostrzegać, odkładać bez żalu to, co wydarzyć się nie może, i przyjmować z otwartością to, co się WYDARZA. I, choć piszę te słowa niczym tybetański guru, łaknę tej równowagi i pogody ducha w swoim życiu równie bardzo jak czekolady. A nawet bardziej. 

W kwestii muzycznej zapowiada się cudownie ale i pracowicie - będziemy nagrywali płytę!!! Dziękujemy Wam za zaufanie i za wiarę w nas, w nasze muzyczne opowieści. W kwestii rodzinnej - bardzo liczę na powrót chłopców do szkoły. W tym semestrze uczęszczali na zajęcia może ze dwa miesiące i to bardzo się na ich zachowaniu odbiło. Czekam na tę szkołę jak walczący pod Helmowym Jarem wypatrywali Gandalfa piątego dnia o świcie. Może się doczekam.

Chłopcy rosną, dojrzewają, przekroczyliśmy w tym roku jakąś magiczną granicę, próg między dziecięctwem a młodością. Choć Baz 10 lat skończy dopiero w lutym, już zachowuje się jak zbuntowany nastolatek... Zamyka się w pokoju, trzaska nam drzwiami przed nosem i ogólnie wydeptuje swoje coraz bardziej indywidualne ścieżki. O Roszku mogę powiedzieć to samo, chociaż nie trzaska drzwiami, ale bardzo dużo przebywa sam. Izoluje się, przede wszystkim od brata, ale od nas też. Najchętniej słuchałby muzyki na słuchawkach i miał nas wszystkich gdzieś. Taki dziwny to czas, zmiany, nieubłagane, nie chcą nas łaskawie ominąć.

Nie chcę rozpisywać się o trudnościach. Chcę w Nowy Rok wejść z roszkową beztroską i jego czystym sercem... Choć tak mało może nam powiedzieć, to czasem idealnie wstrzeli się z tekstem piosenki... To nasz ukryty kanał komunikacyjny, chcę wierzyć, że podświadomie Roszek przekazuje nam swoje mądrości..

Mówię do Roszka:

- Mama kocha swojego Rocha...

A On odpowiada cytatem z naszej piosenki:

- Miłość jak pochodnia, kompas w nas...

I tego Wam życzymy, Kochani... Kompasu w sercu, pochodni przed oczyma.  

 

A sobie życzę w nowym roku:

mniej kup na podłodze, a więcej w ubikacji,

mniej krzyku a więcej słów, choćby najprostszych,

mniej jedzenia pod stołem a więcej na talerzu,

mniej nocy wędrownych między łóżkami, a więcej stacjonarnych, we własnym łóżku,

mniej ciemnej materii w głowie, a więcej jasnych rozbłysków,

mniej kilogramów a więcej energii,

mniej rozżalenia a więcej wdzięczności.

 

Niech nam się wszystkim spełni!






 


 

 

piątek, 11 grudnia 2020

Światło



Mój ś.p. Dziadziuś powtarzał, że grudzień to najtrudniejszy, najsmutniejszy miesiąc w roku. Dzień jest krótki, następuje przesilenie, wszędzie szaro i smutno. Pewnie dlatego najpiękniejsze święta obchodzimy właśnie w grudniu - żeby mieć czym rozświetlić ten mrok, mieć na co czekać, mieć się czym zająć. Nie będę ukrywała - u nas również wieje smuteczkiem. Może to pocovidowa minizałamka, choć raczej powinniśmy być wdzięczni, że tak lekko się ten wirus z nami obszedł. Może to efekt problemów zdrowotnych - chłopcy, jeden po drugim, dostali dziwnych biegunek i oto siedzę w domu raz z jednym raz z drugim (nasza szkoła działa) i nie napawa mnie to siedzenie optymizmem. Bazyli odjeżdża nam coraz dalej w stronę dziwnego obłędu i z bezradności zadaję sobie głupie pytania, czy ja w ogóle nadaję się na matkę? Znam ten stan aż nadto dobrze - przemęczenie, stupor, utknięcie w martwym punkcie, brak światełka w tunelu. To minie. Byle przeczekać, byle nie spłynąć z tymi smutnymi myślami w dół kanalizy, byle nie dogasić płomienia do cna. Pomimo wszystko, jestem dobrej myśli. Ot, trzeba przejść przez kolejną dolinę, by potem wdrapać się na pagórek i podziwiać przepyszne widoki życia. 

Wydarzają się ciągle w naszym życiu piękne rzeczy. Te drobne (acz arcy wielkiej wagi) jak to, że budzimy się zdrowi, sprawni, bez bólu, z dachem nad głową i zasypiamy wtuleni w siebie, z pełnymi brzuchami i w ciepłym domku. Zdarzają się też i rzeczy bardziej spektakularne jak... Wy. Tak, Wy! Nasi czytelnicy, Przyjaciele, Wspieracze... Nasza fundacja nareszcie skończyła księgować 1% podatku. Zawsze, co roku, możemy na Was liczyć i to się nie zmieniło. I co roku tak samo mnie wzrusza fakt, że aż tyle osób przejmuje się losem moich dzieci, tyle osób pamięta i przekazuje nam ten procent miłości. Dziękujemy Kochani, z głębi serca, bo to jest tak, jakbyście przyjechali do nas, załatali nam dziury w dachu, ugotowali pyszną, sycąca zupę, zabrali chłopców na spacer.. Przez cały rok jest z nami to wsparcie - gdy opłacamy leki, wizyty lekarskie, badania, kupujemy pomoce terapeutyczne, opłacamy turnus lub czesne za szkołę Endorfinek. To jest coś, czego nie da się opisać słowami - taka poduszka powietrzna, która sprawia, że człowiek mnie boi się, że życie da u solidnie po mordzie :)

Jak co roku, mamy dla Was piosenkę dziękczynną. Nie wyobrażam sobie, że choć w taki sposób Wam nie podziękować. Rok temu były wygłupy w garażu i P. i ja jako gwiazdy rocka. Ten rok jest inny. Tkwimy w samym centrum pandemii, wśród obostrzeń, Odchodzą nasi bliscy, coraz więcej i więcej, w samotności. Coraz więcej rodzin kogoś straciło. Coraz więcej osób traci dorobek życia, biznesy mozolnie rozkręcane latami. Polacy są podzieleni jak nigdy i pewnie wielu z nas już nie potrafi rozmawiać bez gniewu z rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami... To smutny, trudny czas. I o tym napisaliśmy piosenkę. Nie jest wprost dziękczynna. Ale, jak zawsze, jest o nadziei... :D Wysyłamy do Was te świąteczne dźwięki, z naszą miłością i wdzięcznością.


Jeśli piosenka się nie wyświetli podaje link do niej: https://youtu.be/RP4KZftTUSU

Nie wiem, czy wiecie, ale po naszym wrześniowym koncercie w głowie naszej szalonej znajomej  powstał pomysł, by pomóc nam... nagrać płytę. Pewnie większość z Was wie, że oprócz tych piosenek dziękczynnych nagrywanych na luzie i z przymrużeniem oka, P. i ja czyli endorfinkowi rodzice grywamy też poważniejsze, autorskie piosenki. Pomysł nagrania płyty wydaje nam się szalony i sami nigdy byśmy nie mieli śmiałości wyskakiwać z czymś takim... Na szczęście mamy przyjaciół bardziej szalonych i odważnych od nas i... stało się! Zbiórka trwa do końca tego roku i już jesteśmy zdumieni, ze tyle osób postanowiło nam zaufać. Jeżeli ktoś z Was chciałby mieć płytę Membrany (czyli rodziców Endorfinek) to jest teraz okazja zbiorowa zrzucić się na ten krążek - każdy, kto wpłaci minimum 30 zł otrzyma płytę. Sama nie wierzę, że to piszę. Link do zbiórki: TUTAJ  Będzie nam miło, jeśli okaże się, że są chętni na słuchanie naszej twórczości do poduszki :D

Nigdy nie sądziłam, że spotka mnie tak wiele dobrego, i to właśnie poprzez Endorfinki, poprzez dzieci moje niezwykłe to dobro przychodzi... Tak jak przez pęknięcia i szczeliny przedostaje się światło...