Bazyli lubi mieć wszystko pod kontrolą. A właściwie wszystkich. Mają spełniać rozkazy i nie dyskutować. Taki Dyrektor Przedsiębiorstwa. Chce być w centrum uwagi - w szkole oklepuje Panie, łapie za łokieć, co chwilę sprawdza, czy o nim przypadkiem nie zapomniały. Nie znosi słowa NIE. Nie akceptuje odmowy. Krzykiem wymusza posłuszeństwo.
Walczymy wszyscy w tej nierównej partyzantce - nauczycielki, terapeuci, my - rodzice. Walczymy i się nie poddajemy, choć Przeciwnik jest silny i nieustępliwy.
Mój świętej pamięci Dziadziuś zawsze powtarzał, że Bazyli ma spojrzenie dyrektorskie. Że na pewno będzie dyrektorem. Hm, może samozwańczym - tak. Ale dziś miało miejsce zdarzenie, które było bardzo sugestywne...
Piątkowe, słoneczne popołudnie. Wyszłam już chłopcami ze szkoły, jednak Bazyli zaczął marudzić i ciągnąć mnie z powrotem. Jako, że nie mówi, pomyślałam, że może coś zostawił i wróciłam z nim do szkoły. Szkoła jest malutka, a pierwszy od wejścia jest... gabinet dyrektora! Bazyli postał chwilę pod drzwiami, pomarudził. Ewidentnie fascynowało go to pomieszczenie. Drzwi były otwarte, w środku pusto. Zakazany owoc. Jeszcze nieodkryty. Bazyli nie wytrzymał i wtargnął do środka. Zareagowałam ostro, że nie wolno tam wchodzić, że natychmiast ma wyjść. Posłuchał. Ale nadal nie chciał odejść spod drzwi. Nadszedł na to Pan Dyrektor, uśmiechnął się do Baza i wszedł do swojego gabinetu nie zamykając drzwi. Ja ciągnę Baza, niezręcznie przepraszam, że sobie upodobał to miejsce, że nie mogę mu wytłumaczyć... Bazyli chyba wyczuł sympatię Pana Dyrektora, bo, niby godząc się na odwrót, który zarządziłam, jeszcze raz desperacko wtargnął do gabinetu, i przy zdziwionej minie Pana Dyrektora i mojej dotknął palcem każdego mebla znajdującego się w tym pomieszczeniu. Wykonał takie muśnięcie przelotem. Trwało to może sekundę, może dwie, bo to mały pokoik i mebli niewiele. Ale było to tak wymowne... Jakby Baz chciał powiedzieć - to jeszcze nie mój czas, jeszcze nie mogę tu być, ale wiedzcie, że kiedyś wrócę i to wszystko będzie MOJE.
Było to komiczne i straszne zarazem. Takie ostatnie słowo - nie wypowiedziane, a pokazane.
Takie złowrogie: Ja tu jeszcze wrócę!...
Nie ma ktoś do oddania stanowiska dyrektorskiego - z dużym zakresem władzy i malutkimi wymaganiami? Bazyli chętnie przyjmie.
Zdjęcie Dyrektora autorstwa Pani Julity Prętkiej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz