Jeszcze nie okrzepła radość po pomyślnych wieściach z Łodzi dotyczących roszkowego serduszka, jeszcze nie wybrzmiały ostatnie echa naszego szalonego disco dziękczynnego, a tu nowy kłopot majaczy na horyzoncie.
U Bazylka pojawiło się ostatnio mnóstwo dziwnych zachowań - zatyka uszy, mruży oczy, piszczy, wokalizuje. Winowajców może być wielu: przesilenie jesienne, podtuczona codziennym spożyciem bananów candida lub nagłe odstawienie przez nas leku na mowę z Japonii. Odstawiliśmy, bo zdawało nam się, że pobudzał chłopców za bardzo. A być może nie wolno go odstawiać z dnia na dzień. A być może to banany, w których był podawany, pobudzały, a nie on sam. A być może na jesień aktywują się pleśnie i grzybnie, których Bzyl ma w sobie za dużo, i stąd te dziwne zachowania? Podejrzanych jest wielu, dowodów brak. Chodzimy z P. jak Sherlock i Watson i dyskutujemy, analizujemy, spieramy się co do poszlak i winnych.
Marzę, by móc zajrzeć do tej autystycznej główki synka, usłyszeć, co Mu tam robi hałasu, co Mu w oczka świeci, co nie daje normalnie funkcjonować. Zobaczyć i wyeksmitować Dziada. Niech już nie mąci, niech da się rozwijać, a nam spokojnie żyć.
Niestety, nie mam takich mocy. Za to dzięki Waszemu Wielkiemu Wsparciu mam inną moc - znowu szykujemy się do kolejnych potężnych badań. Będziemy skanować Endrofinki pod okiem doświadczonej Pani Doktor. Będziemy szukać. Będziemy tępić przeszkadzaczy.
Rozpoczynamy kolejne śledztwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz