Co parę dni Roszek krwawi. Szczerzy się uśmiechem piranii, pokazując zakrwawione dziąsła.Nie znamy dnia ani godziny. Są tylko delikatne zapowiedzi - lekkie chybotania w szczęce. To istna tyrania czterech stałych jedynek, które jakiś czas temu wykluły się w chwale i teraz bezczelnie wypychają z miejsc małe, mleczne, bezbronne dwójeczki. W tym tygodniu Roszek stracił dwie dolne, te z góry się wahają:- zostać czy spadać?
Bzylek, choć nadal spokojny i grzeczny, coraz częściej pozwala sobie na małe histeryjki. Działa jak najczulszy sejsmograf - dobrze czuje, że pod moją względnie uśmiechniętą fasadą bulgocze prawdziwy Yellowstone.
Akcja STABILAZACJA trwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz