Patrzę na dzieci moje najmileńsze i nadziwić się nie mogę.. Dwa lata temu Bzyl był zupełnie bez kontaktu, orbitował dookoła, gdy ja byłam wiecznie zagarniana i zawłaszczana przez Rosia. Trzeba było śpiewać, tulić, gadać... Dziś jest zupełnie odwrotnie. Bzyl nie odstępuje mnie na krok, słucha się pięknie i jest z nim świetny kontakt. Roś nieustannie poszukuje samotności, łazi swoimi ścieżkami i kontaktuje się z nami wedle swego widzimisię. Do góry nogami sobie wiszą te nasze niepełnosprawności.
A najbardziej wzruszam się, gdy Roszkowi poszukującemu samotności wśród krzaków nieustannie towarzyszy brat-autysta. Jak cień.
Nie bawią się razem.
Nie rozmawiają.
Nie wchodzą w interakcje.
Po prostu sobie są.
Razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz