Myję naczynia, Roszek baraszkuje w kuchni.
Łubudubu! - przechyla krzesło na dwie nogi, by po chwili z hukiem opadło na cztery kopyta.
Łubudubu! Łubudubu! - słyszę raz po raz.
Roszek! - zwracam Mu uwagę.
Łubudubu!
Roooszek! - powtarzam groźniej.
Łubudubu!
Roszek!!! - tracę cierpliwość.
Łubudubu! - i zaraz słyszę jeszcze: Joszek!
Łubudubu!
I Roch wyręcza mnie w mojej kwestii: Jooszek!
Łubudubu! Jooooszek!
A ile przy tym ma radości!
Próbuję spojrzeć na Niego groźnie, że niby taka jestem zła, że mnie nie słucha, ale nie mogę powstrzymać śmiechu. A Roch mi wtóruje - tym swoim chochliczym śmiechem małego, zachrypniętego ogra.
Papuga jedna.
:)
OdpowiedzUsuń