Strony

wtorek, 16 lipca 2013

Happy Endu brak

Dziś w nocy wróciliśmy do domu. Nie wiedziałam wcześniej, że przez całe 430 km podróży będę tak płakać. Wyć po prostu.

Wczoraj odbyłam dwie rozmowy z lekarzami. Pierwsza - optymistyczna, że operują takie wady z powodzeniem, że się podejmą. Druga - bardzo poważna. Przyjmowali nas ze świadomością, że Roszek ma tylko zespół Fallota. A po dokładniejszym wczytaniu się w dokumentację i po echo serca dotarło do nich, że ma też całkowity kanał przedsionkowo-komorowy. To bardzo komplikuje sprawę. Operacja będzie BARDZO TRUDNA i BARDZO RYZYKOWNA (już to kiedyś słyszałam z ust Prof. Molla). Nie wiadomo, czy Roszek to przeżyje. Dla nich to też wyzwanie, ale są skłonni je podjąć.

To wiedzieliśmy wcześniej, choć łudziłam się, że może Prof. Moll tylko tak straszył. Niestety nie.

Dowiedzieliśmy się na dodatek innej rzeczy, która zwaliła nas z nóg, a którą muszę pilnie skonsultować z Panią Profesor. Otóż lekarzy z Gdańska niepokoi to, co nas do tej poty cieszyło, czyli, że Roszek tak dobrze się trzyma. Według nich lepiej by było, gdyby był siny. Skoro nie jest, to znaczy, że  krew z tlenem jakoś dociera do płuc. To oznacza, że najprawdopodobniej wytworzyły się spore krążenia oboczne, które teraz maskują prawdziwy obraz sytuacji, a po operacji będą wielkim problemem. Trzeba liczyć się ze WSZYSTKIM, z najgorszym też...

 

Nagle spadła na mnie PEWNOŚĆ, co do kroków, jakie powinniśmy podjąć:

1. Warto walczyć o Łódź, bo tam są świetni specjaliści od opieki pooperacyjnej, a  lekarze spodziewają się, że u Roszka przebieg pooperacyjny będzie bardzo trudny.

2. W Łodzi nigdy nie było mowy o żadnym krążeniu obocznym (!) i nie przedstawiano nam sprawy aż tak drastycznie. Muszę to WYJAŚNIĆ. Pod koniec lipca jadę do Pani Profesor na rozmowę.

3. Mam obietnicę gdańskich lekarzy, że jeśli tylko zadzwonię, będą się szykować do walki o życie Roszka. Będziemy w stałym kontakcie.

 

Roś jako rekompensatę za 3 dni w celi otrzymał godzinę nad morzem. Co to była za RADOŚĆ!

ros i morze

 

Przechodzimy więc na ścisłą dietę, a jej głównym składnikiem będzie   N    A    D    Z    I    E    J    A...

2 komentarze:

  1. A ja - ponieważ jest cały czas nadzieja - będę wierzyć w wasz happy end! Dobrze, że lekarze w Gdańsku nie rozłożyli rąk z tekstem: przykro nam... nie podejmiemy się. Dobrze, że przedstawili wam inny punkt widzenia, zyskaliście szersze spojrzenie i możliwość podjęcia ostatecznej decyzji, gdzie Roszek będzie operowany. Magdo! Niezmiennie wspieram was myślami i gorąco wierzę, że niejeden jeszcze raz Roszek będzie wcinał morski piasek z takim apetytem. Apetytem na życie! ściskam was mocno. Trzymajcie się dzielnie! Cholera, że też musi to życie być czasem takie trudne! buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Magda, jesteśmy z Wami. Wszystko musi się dobrze skończyć. Najważniejsze, że jesteście odważni. Mocno tulę!

    OdpowiedzUsuń