środa, 25 sierpnia 2021

Ukołysani

 

 Tydzień nad morzem minął nam szybko i..w miarę spokojnie. Aż nie do uwierzenia! :)

Chłopcy tak kochają plażę, piasek, fale, że jestem skłonna znieść wiele trudów, by widzieć ich szczęśliwymi. Kojące towarzystwo rodziców i siostry dało mi poczucie bezpieczeństwa i bezcenne wsparcie. Dziękuję, Kochani...

Refleksji jak zwykle mam w bród... Kocham morze za jego bezkres, za niesamowite widoki, ferie niebieskości, szarości i granatów (moje ukochane kolory), za to, że przyjmuje bezkrytycznie wszystkie moje smutki i potrafi ukołysać moje zmęczone, ciężkie ciało... Wyjazdy w miejsca, gdzie są inni ludzi, zawsze są dla mnie stresem, bo czujność rodzicielska musi zostać wzmożona jeszcze bardziej. Chłopcy nie rozumieją, że nie powinno się chodzić na plaży po cudzych ręcznikach, Bazyli zupełnie nie respektuje zasady, że do obcych ludzi nie podchodzi się za blisko, bo to narusza ich przestrzeń osobistą i potrafi wręcz dosiadać się do przypadkowych plażowiczów :) Kupę w majtki na plaży zaliczyliśmy tylko dwa razy i dla mnie był to wielki sukces :D Za to przesikanych nocami prześcieradeł (mimo pieluch) nie zliczę... Jak się śpi w wynajmowanym domku, na nie swoich łóżkach, to jednak jest stres. 

Tak czy siak, morze nas przyjęło jak starych znajomych i jestem za to wdzięczna.






































 
Wakacje u nas dobiegły końca, bo chłopcy od kilku dni chodzą na półkolonie organizowane w ich szkole. Odetchnęłam z ulgą. Wizja dwóch miesięcy z Endorfinkami w domu napawała mnie przerażeniem - zbyt dobrze pamiętałam swoje zeszłoroczne sierpniowe załamanie :( Tymczasem tegoroczne wakacje minęły nam bardzo szybko i dość bezboleśnie :) I zdradzę Wam sekret - stało się tak dzięki wspaniałym ludziom, których los postawił na mej drodze :) Przed wszystkim moi rodzice i siostra, którzy wspierali, przyjeżdżali, odciążali... Wielokrotnie pisałam już, jakie mam szczęście do bycia córką swoich rodziców, i będą to powtarzała wiele razy :) Udało nam się skorzystać również w opieki wytchnieniowej - i tu muszę napisać o Iwonce i Mirku, dwojgu przewspaniałych terapeutach, którzy spędzali z Endorfinkami długie godziny w swoim gabinecie, zabierali na hulajnogę, spacer, na obiad... Emanują spokojem, miłością do dzieci i wielkim doświadczeniem... Ci ludzie spadli mi z nieba i dzięki nim przetrwałam to lato w tak dobrej formie psychicznej. Polecam z całego serca (nikt mnie o to nie prosił! ) Iwonkę i Mirka z gabinetu "Możemy Więcej"! Gdyby ktoś z Was szukał profesjonalnego wsparcia dla swoich dzieci - mają gabinet na głogowskiej Starówce i są FANTASTYCZNI!!!


wtorek, 10 sierpnia 2021

Z pamiętnika Endorfinek cz. 1



Przyjechaliśmy do Mokrego Stwora. Tym razem bez Taty, bo w pracy nie dograł jakiegoś ukropu czy uklopu.. Jakoś tak. Ale jest z nami Święta Trójca: Babcia, Dziadek i Misia. No i Mama. Ja tak kocham Mokrego Stwora, że co rano próbuję iść do niego się przywitać. Sam. Na razie aż dwa razy mi się udało! Dziadek dogonił mnie gdy już moczyłem nóżki w falach. Ale wszyscy się zachwycają jaki jestem poukładany - nawet jak biegnę na plażę zupełnie sam (na nielegalu) to buty i skarpetki ściągam przy wejściu na plażę. A co! 

R. 

A ja się pluskam ile wlezie. Okazjonalnie jem piasek, kiedy nikt nie patrzy. I mokry i suchy, ale gustuję w mokrym. Takim prosto z dna morza. Spróbujcie jak będziecie mieli okazję. Pychota! 

B.