poniedziałek, 5 października 2020

Próba generalna



Fotografia: Piotr Gajek


Wiele lat temu dość intensywnie śpiewałam w lokalnym chórze gospel. To było moje wielkie marzenie, już od czasów liceum. Próby odbywały się dwa razy w tygodniu, koncertów również nie brakowało. Kochałam to. Rozwijałam się. Potrzebowałam tej radosnej energii płynącej z muzyki gospel i z cudownych ludzi, z którymi śpiewałam. Gdy zaszłam w pierwszą ciążę, zrobiłam sobie którą przerwę. Studiowałam w innym mieście, dojeżdżałam codziennie na uczelnię, nie chciałam się przemęczyć by nie zaszkodzić dziecku... Ale w głowie juz radośnie wizualizowałam sobie, jak to śpiewam na scenie z chórem, a koło mojej nogi pląsa uroczy dwulatek - mój synek. Od zawsze wiedziałam, że nasze dzieci będą wzrastać wsród muzyki, grać, śpiewać, a może i występować. Że wyssają to z moim mlekiem... A potem, nagle, w połowie ciąży, rozwiązał się przepastny worek z diagnozami naszego nienarodzonego jeszcze Roszka i na chór już nie wróciłam... Na wiele, wiele lat. Przestałam pisać piosenki. Śpiewałam już tylko kołysanki. Na gitarze i pianinie grałam tylko proste, dziecięce piosenki... Byłam MATKĄ. Wszechmatką. Odwiesiłam muzyczne marzenia na kołku. 

I gdy, wydawać by się mogło, pogrzebałam swoje twórcze zapędy, pojawiliście się... Wy.. Nasi przyjaciele, czytelnicy, fani, cisi wspieracze naszego endorfinkowego zmagania się z przeciwnościami. To dzięki Wam wróciliśmy do muzyki - wzruszeni dużym wsparciem w ramach 1% podatku poczuliśmy, że chcemy podziękować Wam z przytupem, z głębi serc. A jak? Najlepiej jak potrafimy, czyli muzycznie... Tak powstała nasza pierwsza dziękczynna piosenka, lata temu... I, choć były to bardziej wygłupy niż poważne muzykowanie, obudziła się we mnie ta dawna, uśpiona tęsknota, by tworzyć, nagrywać, koncertować... Czasem człowiek musi, inaczej się udusi. Powróciliśmy do grania z powodu przeogromnej wdzięczności... I głęboko wierzę, że taka piękna emocja dająca źródło naszym działaniom przyniesie piękne owoce. Już przynosi... 

A gdzie w tym wszystkim są nasze Endorfinki? Pogodziłam się już z tym, że raczej nie będą grać na żadnym instrumencie (nie ciągnie ich to zupełnie). Śpiewanie Roszkowi idzie coraz lepiej, co raduje moje rozśpiewane serce, ale wiem, że osoby z zespołem Downa zazwyczaj nie potrafią czysto śpiewać, więc i tu trzeba było marzeniom odpuścić. W muzyce najpiękniejsze jest jednak to, że jest dostępna każdemu - i tym muzykalnym, i tym mniej, a nawet osobom niesłyszącym (czują wibracje dźwięku!!). Czyż to nie jest wspaniałe i uwalniające? Roszek kocha muzykę, cały nią jest. Zna wszystkie nasze piosenki, śpiewa je na wyrywki i jest największym fanem twórczości swoich rodziców. Bazyli, z racji męczliwości słuchowej, nie bardzo lubi, gdy gramy w domu, i to znacznie komplikuje nam jakiekolwiek muzyczne poważne działania. On też lubi muzykę na swój sposób, wiem to, bo czasem z nieukrywaną przyjemnością jej słucha. Ale łatwo może się nią zmęczyć.

Jak tu zatem grać próby, w większym składzie, z nagłośnieniem, na dużych scenach? Marzyło mi się, że nasze dzieci będą brały w tym udział, będą biegały po scenie, siedziały na widowni, wsiąkały naturalnie w atmosferę koncertowania. Na razie nie bardzo jest to możliwe. Na pewno nie z Bazem. Bo gdy Roszek grzecznie słucha i kiwa się do rytmu, Baz zatyka uszy, ucieka i...wokalizuje... Głośno... Jedyną opcja są moi rodzice, którzy na czas koncertów i prób zajmą się chłopcami... Mam też swoje sposoby, żeby i oni i chłopcy mieli szansę doświadczyć tego, co wydarzy się na scenie. Próby generalne! Tym oto sposobem Endorfinki wraz z Babcią i Dziadkiem odwiedziły rodziców na próbie generalnej przed piątkowym koncertem. I Bazyli... Zaskoczył wszystkich! Zobaczcie, co tam się działo... :) Biedny Dziadek, nabiegał się, napocił, ale ta radość bazylkowa wynagrodziła mu to po stokroć. A w mojej zlepionej duszy pojawił się promyczek nadziei - może jeszcze kiedyś spełni się mój sen o wspólnym muzykowaniu, koncertowaniu i cieszeniu się darem, jakim jest muzyka...


[UWAGA - widzę, że jeśli ktoś przegląda nasz blog na telefonie, to nie wyświetlają się filmiki :( Wklejam więc tutaj link do filmu dla tych, którym on się nie wyświetla: 
https://www.youtube.com/watch?v=8kNZjIeezi4

Pierwszy pełnowymiarowy koncert Membrany za nami. Jestem przeszczęśliwa, że w moim matczynym życiu wydarza się tyle niezwykłych, pozamatczynych rzeczy... Kiedyś psycholog zachęcił, by zadać obie pytanie: Ile jest we mnie matki? Ile żony? Ile kobiety? A ile człowieka? Dało mi to bardzo do myślenia i z radością mogę stwierdzić, że proporcje są dość wyrównanej :)

2 komentarze :

  1. My, postronni też tak to widzimy: proporcje są dość wyrównane!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muzyki, muzyki, muzyki... A dzieci za nią pobiegną poza to, co niemożliwe!!!!

    OdpowiedzUsuń