piątek, 22 lipca 2016

Czasownik dokonany!

Zasiadam do napisania tego posta i palce mi drżą... Te emocje, to napięcie!
Ale teraz już mogę to napisać, bo mam PEWNOŚĆ - młodsza Endorfinka odpieluchowana! Całkowicie i ostatecznie!!!!

FANFARY!

Ściągnęliśmy Bzylkowi pieluchę tuż przed koniec roku. Początki były bardzo trudne, a gdy wydawało się, że Bazyli zrozumiał schemat działania i potrafi prosić o wysadzenie na kibelek bądź sam załatwia sprawę tam, gdzie trzeba, przyszła wiosna... I zaczęły się schody. Na dworze Bzylek robił kupkę pod siebie, ściągał co prawda majty, ale to niewiele dawało  i cały był w kupie. Wystawiony na dwór nocnik zazwyczaj ignorował, jeśli chodzi o grubsze sprawy. I tak męczyliśmy się miesiącami i na samą myśl, że przed nami ciepłe lato, oblewał mnie zimny pot zgrozy.

Uratował nas wyjazd na turnus do Garbicza. Nigdy bym nie przypuszczała, że sama zmiana otoczenia może tyle wnieść w ten trudny proces. Po pierwsze - nie było tam naszego podwórka, Bzylkowych kryjówek do dokonania czynów zabronionych, nie było tych samych ścieżek ucieczki, nie było nic, co by przypominało o tym, że może by tak ulżyć sobie pod krzaczkiem... Po drugie - byliśmy my - obecni, nie zajęci gotowaniem, koszeniem trawy, rozwieszaniem prania i milionem innych rzeczy. Czuwaliśmy, przypominaliśmy, wysadzaliśmy między zajęciami. Na turnusie wszystkie kupki wylądowały tam, gdzie powinny.

Powrót do domu, pierwsze pół godziny na dworze i Bzyl... strzelił kupę pod siebie. Były moje łzy, że wszystko na darmo, krzyki całej rodziny i ogólnie załamka. Ale okazało się, że to był jednorazowy wybryk. Nasza stanowcza reakcja przekonała Bzyla, że nie ma już powrotu do przeszłości.

Mijają tygodnie, całymi dniami siedzimy na dworze, a wypadki się nie zdarzają. Bzylek przychodzi, ciągnie za rękę, a gdy jest daleko to skrzeczy po swojemu.

I wiem, o co chodzi.
I biegnę.

I są brawa nieziemskie!

Nocna pielucha od dawna jest sucha, więc i ten etap uważam za zamknięty i kolega dojrzał już, by pożegnać pieluchę na zawsze.

I wiecie co? To piękne jest. Dla wielu rodziców tak oczywiste, że zapominają szybko o tym etapie życia ich pociech. Dla nas to kolejny Mount Everest, kolejna mordercza wyprawa zakończona sukcesem. I nieważne, że sam zainteresowany ma aż 5,5 roku.

Nie-wa-żne.

Porzuciłam już dawno zwyczajne kalendarze. U nas czas płynie inaczej, nie w latach, w miesiącach, ale falami - od regresu do progresu, od przełomu do przełomu. Czasem czas się cofa, bo nasze dzieci się cofają. Zaprzyjaźniłam się z tym czasem. Zanurzam w nim dłoń ja w orzeźwiającej wodzie rzeki i pozwalam płynąć po swojemu.

A gdy tylko minie nam zadyszka po tym maratonie, bierzemy się za drugiego delikwenta - siedmioletniego Roszka, co wygląda na cztery lata, a zachowuje się jak półtoraroczne dziecko. I nie uznaje kibelka. I nic sobie z upływającego czasu nie robi :)


6 komentarzy :

  1. Gratuluję Magdusiu i brawa dla Bazylka. Pozdrawiam 😃

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawa,brawa dla BAZYLKA.Roszek też da radę

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj rozmawiałam z Małgosią, jak inaczej przechodzenie z pieluch wyglądało u starszej Hani, jak inaczej u młodszej Matyldy(jeszcze trwa). Każda uważna Mama może opowiedzieć takie historie o "naturach" dzieci(JAKŻE ODMIENNYCH!), jak Słavoj Żizek(słoweński filozof) opowiedział o różnych "kulturach" w świecie na podstawie opisów toalet publicznych. Dzięki uważnym Mamom i Żiżkowi możemy czasem odkryć duuuuużo prawdy w (niby)marginaliach. Tu też kipi bujne życie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Późne odpieluchowanie zdarza się i normalnym dzieciom. Czasem dziecię się szybko odpieluchuje, a latami cierpi na zaparcie nawykowe. Oj, wiele osób ma z tym problem. Wydaje mi się, że z 10% dzieci ma ogólne problemy z nocnikowymi sprawami. To często opóźnia ich pójście do przedszkola, bo instytucje nie chcą się "męczyć".

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję! Hip hip hurra!

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam te radość! :) Cieszę się z Wami i gratuluję. To ogromna sprawa.

    OdpowiedzUsuń