niedziela, 26 kwietnia 2015

Narzędzie zbrodni

Roszek ma pewną przykrą przypadłość. Nałóg paskudny, który pojawił się po 21 dniach na Intensywnej Terapii spędzonych z rurą respiratora w gardle. Od półtora roku nie możemy sobie poradzić z tą paskudą - ciągle pcha rączki do buzi. Głęboko, tak, że całą dłoń w niej chowa.
Teorie były przeróżne - że rura coś uszkodziła, że refluks przełyku, że niedowrażliwość...

Wreszcie dotarło do nas, że przyczyna tego kłopotliwego wkładania rączek do buzi, owszem, pewnie była, ale teraz to jest już tylko nawyk. Upierdliwe, obrzydliwe przyzwyczajenie.

Jak Roszka oduczyć? Sprawić, by zapomniał, że łapkę można włożyć do buzi i obślinić obleśnie?

Było upominanie. Było przywiązywanie rączki do tułowia. Było smarowanie paskudnymi smakami.

Wreszcie P. doznał olśnienia - RĘKAWICZKI!
Poucinałam palce w zwykłych zimowych rękawiczkach i ....zaskoczyło! Nawet, jeśli Roś nadal oblizuje paluszki, to już tylko ich końcówki, a nie całą dłoń.

Problem w tym, że kolega, choć całkiem potulnie nosi swoje nowe ochraniacze antyobśliniowujące, to jednak czasem rękawiczki zdejmuje. I porzuca. Dyskretnie. Cichaczem.

Wszystkie pary sa już pogubione i rozparowane. Ostała się ostatnia para w niebieskie paski.
Rękawiczki ostatniego ratunku,

I te Roszek porzucił.
W piąteczek.
Porzucił tak skutecznie, że pół weekendu upłynęło nam na poszukiwaniach.
Bezskutecznych.

Upiekło się Roszkowi. Calutką sobotę i niedzielę ślinił sobie rączki ile wlezie, nadrabiając straty poniesione w poprzednim tygodniu.

I wreszcie P. znalazł zgubę - na kompostowniku, wielkim dole z gnijącymi resztkami jedzenia.
Ktoś te rękawiczki tam ukrył. Ściągnął, zwinął w zgrabny rulonik i pozbył się narzędzia zbrodni.
Ktoś zrobił to przebiegle, z gracją, dobrze przemyślawszy miejsce.

Ktoś o (teoretycznie) małym rozumku.

1 komentarz :

  1. Ja wiem, że nie powinnam. Ale śmieję się! Śmieję serdecznie. :))) Kochany Roch!

    OdpowiedzUsuń