piątek, 30 stycznia 2015

PCS - S.O.S.

Jakiś czas temu Bazyli dostał komplet słów. Świeżych, pachnących, prosto z drukarni.
Trwa żmudna praca używania ich. Bo to nie takie proste - wykrzyknąć: Mamo! Pić!

W przypadku autyzmu nic nie jest proste.
Więc terapia polega teraz na swego rodzaju tresurze: pokazujemy ciekawą rzecz, kusimy, najczęściej jest to przysmak. I Bzylek powinien wybrać ze swojej książki ze słowami odpowiedni obrazek (to czego chce), przykleić na pasek i przynieść do odpowiedniej osoby. A potem pokazać paluszkiem po kolei każde słowo. Terapeuta wypowiada je na głos, zamiast Bzyla.

I tak w kółko, aż mechanizm wejdzie w krwioobieg i się utrwali na tyle, że stanie się naturalny.

W domu też ćwiczymy - Bzyl przynosi mi kubeczek, a ja cofam go do książki, i czuwam nad nim, gdy wybiera obrazki i nakleja. A potem odczytuję na głos, to, co mi wręczył: Mamo... Chcę... Pić...

Te "słowa" to PCS-y, system alternatywnej komunikacji obrazkowej. Ta garść zalaminowanych obrazków to przepustka Bzyla do świata, w którym inni go zrozumieją.

Najpierw było naklejanie tylko jednego obrazka z pożądaną rzeczą.
Potem doszło słowo CHCĘ.
Na końcu dołączono zdjęcie osoby, do której dziecko się zwraca, czyli wołacz.

W oczach pań terapeutek pojawiły się łzy wzruszenia, gdy Bazyli pierwszy raz nakleił na pasek moje zdjęcie i podszedł do mnie.
Pierwszy raz "powiedział" MAMO.

To żmudna praca.
Setki powtórzeń, naprowadzeń, żeby dziecko zrozumiało schemat, według jakiego ma się komunikować.

Coś, co zdrowym przychodzi tak naturalnie, że nawet sie nad tym nie zastanawiamy, tutaj musi być ćwiczone tygodniami, miesiącami.

Powinnam się cieszyć, że Bzyl dostał szansę na wyrażenie swoich potrzeb.
A jednak ja, wielka gaduła, narkomanka słów, nie mogę powstrzymać fali smutku, gdy widzę kilka obrazków i wiem, że to wszystko, o czym może "powiedzieć" mi mój Synek.



Tylko tyle i aż tyle.


3 komentarze :

  1. No i wszystko wiadomo, ja już do Pani nie piszę, bo wszystko jest jak należy, teraz tylko czekać na efekty , a one będą. Pozdrawiam mam Kajetana

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ pisz Mamo Kajetana! Bardzo sobie cienię Twoje rady :*
    I może na Ty przejdźmy? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hej hej - u nas jak Tadeuszek "zalapal" najpierw miganie , potem obrazki , a na koncu Talker , to zaczal mowic - to tak jakby sie zorientowal, ze komunikacja sie oplaca , i mimo , ze mowi , to ciagle jeszcze w stresujacej sytuacji , gdy komunikacja werbalna zawodzi , siegamy do obrazkow- odwagi! - duzo pracy , ale jak fajnie, ze zyjemy w takich czasach, ze sie w nasze dzieci wierzy i ufa , ze potencjal tak wielu umiejetnosci w nich drzemie

    OdpowiedzUsuń