czwartek, 3 lipca 2014

Jesteśmy na turnusie w Centrum Rehabilitacji Ruchowej Dzieci, a to oznacza, że takie dzieci jak moje - biegające - są tu mniejszością. Zdecydowna większość porusza się na wózkach. Są dzieci w normie intelektualnej z niewładnymi nóżkami. Są dzieci z porażeniem mózgowym - z ciałem koślawym, ale umysłem w pełni sprawnym. I wreszcie są dzieci głęboko upośledzone (bądź uwięzione w pułapce własnego, bezwładnego ciała). Nie mówią, nie poruszają się, czasem nie słyszą i nie widzą. Są, po prostu, i na tym pozornie kończy się ich egzystencja. Przyglądam się rodzicom - przyrośnięci do wózków, łagodni, cierpliwi, pogodni, pogodzeni? Za swój ogromny trud dostają czasem tylko ledwozauważalny grymas uśmiechu. Ale Miłość to nie transakcja. To źródło.

1 komentarz :

  1. Madziu,powiem Ci że ja wracam po turnusie zawsze przygnębiona ale i z siłą do pracy bo jak popatrze na różne dzieci,na ich włąsnie "niemoc" to mam wyrzuty sumienia że ja tak się użalać nad sobą potrafię.Gabryśka przecież przymierza się do raczkowania (już pełza po całym domu),uśmiecha się świadomie,całuje.Mamy coraz lepszy kontakt.Rokuje że będzie chodzić,sporo myśli,nie mówi ale pokazuje gestami co chce ... wiem mogłoby być lepiej ale i gorzej zdecydowanie też :( Zatem cieszmy się tym co mamy i brnijmy z siłą do przodu :) Ściskam Was Kochani.Buziaki dla Rosia i Bzylka :*

    OdpowiedzUsuń