niedziela, 18 maja 2014

Kornik zgryzota

Raz na jakiś czas nadciągają te dni. Biorą mnie we władanie, poddaję się im, bierna, i już wszystko staje się nie do zniesienia.

Bez konkretnych przyczyn, bez widocznych spadków formy - przerasta mnie nagle codzienność. Zawijam się w smutek jak w kokon.

Każde zdanie rani, każda myśl wybiega niepotrzebnie wprzód powodując lawinę teoretycznych zmartwień.

Rozdrabniam się na bzdurne bzdury.

Kupa w pieluszce staje się nie do przewinięcia, książeczka - nie do przeczytania, spacer - nie do przejścia.

Zjada mnie kornik zgryzota.



I tylko żal, że mózgu przeszczepić się nie da.
Jeszcze.

4 komentarze :

  1. Niestety, Olutku, w tym miesiącu PMS już za mną...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za brak empatii, ale ja zachwycam się, zachwycam formą... Cudne te porównania, metafory. Myślę, ze kiedyś ktoś powinien oprawić je i wydać. Pozdrawiam ze słonecznego dziś Zagłębia.

    OdpowiedzUsuń
  3. a mi się śniło dzisiaj, że Bazyli ze mną gadał i się razem bawiliśmy :)

    OdpowiedzUsuń