wtorek, 12 listopada 2013

Katharsis

Nasza rodzinna Apokalipsa zaczęła się w niedzielę po południu. Wymiotować zaczął Bzyl. Parę godzin później dołączyliśmy do imprezy. Się działo -  uginały się kolana, targały torsje, mazie chlustały z dwóch stron naraz. Armagedon.

Jedynie Roś, przeżywszy swój Armagedon noc wcześniej, dziwił się, czemu całą noc kisimy się w trójkę w łazience...

Okupując kibelek i dzierżąc miskę w dłoniach nie omieszkałam oddać się refleksji - między jednym chlustem a drugim: oto odbywa się nasze rodzinne katharsis (wiem, powtarzam to słowo z poprzedniego wpisu, ale jakoś samo się przyplątało i pójść nie chce). Wypluwamy z siebie cały jad, żółć, zgniliznę - wszystkie upiory psychiki, które zdążyły już porządnie sfermentować i psuć naszą codzienność swym upiornym smrodem. Oczyszczamy się,

 

Po wszystkim poczułam się lekka, pusta, czysta.

 

Początek.

 

Zakasujemy rękawy i zabieramy się do pracy.

Nad Bzylkiem.

Nad Roszkiem,

Nad sobą.

 

3 komentarze :

  1. Ma i Sia z Gęsiń-ca12 listopada 2013 12:33

    Otóż słowo, które Cię, Madziu, nawiedziło - katharsis - miało swoje przygody interpretacyjne(Heidegger mówi, że wieloznaczność słów jest oddechem dziejów, a Srebro Księżyca, że metafory obdarowują nas możliwościami różnego rozumienia). Używał go w teorii tragedii Arystoteles i wtedy zapytywano: czy jako syn lekarza miał na myśli katharsis jako "środek przeczyszający"(jelita,he he), czy też krystalizację właściwych uczuć?

    Tragedia eksponowała losy bohaterów, a w dniu codziennym widz nie miał wielu okazji do doświadczania ostateczności(walki z bogami, z nieugiętym losem). Niektórzy zatem w teorii Arystotelesa dopatrywali się wskazówki: daj sobie szansę doświadczyć TAAAKICH UCZUĆ, matołku.

    {prawdziwe chrześcijaństwo, np. Jana Twardowskiego lub Renaty Perełkiewicz, nie dzieli ludzi na bohaterów i matołki, choć pozwala nam nimi bywać...}

    Piotrowi dziękujemy za ukulele, a Tobie za wszystko i za chwilę na schodach!
    Mieszkacie, Niewinni Czarodzieje, wśród Wysokich Drzew w Różnym wieku(tablice informacyjne mi powiedziały, że drzewo w każdym wieku jest dla lasu pożyteczne!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ma i Sia z Gęsiń-ca12 listopada 2013 12:49

    A Siacho nauczył Roszka:
    "piąteczka, zółwik, żółwik z ogonkiem i ...ANAKONDA!"
    Cierpliwości na razie starcza mu na "piąteczka, żółwik",

    ale kiedy w duecie przedstawiamy mu całość, chichra się na "ANAKONDĘ" całej swej Roszkowej radości do siódmej potęgi!
    A my z nim.

    OdpowiedzUsuń
  3. […] świeżo w pamięci ostatnie KATHARSIS, jakie przewaliło się przez naszą rodzinkę całkiem nie tak dawno temu, poczyniliśmy z P. […]

    OdpowiedzUsuń