czwartek, 17 października 2013

Podróże międzyłóżkowe

Jednym z wielu skutków 5-tygodniowego tornado, jakie przeszło przez nasze życie całkiem niedawno jest to, iż w dziedzinie samodzielnego zasypiania i spania Łobuzów cofnęliśmy się do epoki kamienia łupanego. Od powrotu ze szpitala chłopcy zasypiali z nami na łóżku, a nawet, jeśli udało nam się ich przenieść do ichnych łóżeczek, bardzo szybko wracali do nas z powrotem. Wczoraj wieczorem odbyła się pierwsza próba przywrócenia jako takiego porządku. Stety, niestety - nie stać nas psychicznie na terror pt. nie ma zmiłuj, macie spać w łóżeczkach, a kto wylezie to obcinamy nóżki. Wyżej d... nie podskoczę i z typowej ciepłej kluchy nie przeistoczę się w twardą super nianię z bacikiem w ręku. Nie i już. Zaproponowaliśmy więc naszym latoroślom wersje light odcinania łóżkowej pępowiny - zmiana terytorium, ale zestaw ludzki ten sam. Czyli: ja przycupnęłam przy łóżku Roszka, P. wcisnął się obok Bzyla. Liczyliśmy na próby dezercji, kopsańce, dzikie ryki, a tu nic. Po pięciu minutach zachrapał ten, którego ujarzmienia obawialiśmy się najbardziej - Bazyli. A po kolejnych dziesięciu - Roszek. I przez calutką noc system czuwania nocnego zarejestrował ZERO podróży międzyłóżkowych! I tak teraz będzie się odbywało zasypianie - we własnym pokoju, we własnych łóżeczkach, ale w asyście rodziców. A jak już oswoją nowe łóżeczka jako Przytulne i Wymarzone Miejsce Do Zasypiania, to spróbujemy cichej ewakuacji rodziców. Trzymajcie kciuki!

2 komentarze :

  1. Kciuki trzymane.
    Mam podobny problem bo z kawalerki, gdzie dziecko spało z nami w swoim łóżeczko przeprowadziliśmy się do mieszkania dwupokojowego i naszego synka (dwa lata i dwa miesiące) trzeba nauczyć spać samemu w pokoju. Rozumiem Twój ból. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciskam mocno. :) Jesteście w dobrej sytuacji. Macie punkt zero i tego się trzymajcie. Bo ja przewaliłam kilka takich punktów z Krzysiem i ten - owszem zasypia w swoim łóżku, ale w mojej asyście i potem, gdy się budzi, potrzebuje jej nadal, żeby zasnąć, więc co noc wędruje do nas. Po wielu różnych próbach i braku własnej konsekwencji (te noce zarwane), poddałam się. Licząc, że starsza latorośl wyrośnie w końcu z nocnych wojaży do łóżka mamy i taty. Przecież mając naście lat, będzie obciachowe przyłazić do rodziców, no nie? ;) Powodzenia zatem!
    PS Młodszy sam zasypia, nie wędruje i po własnym trupie zgodzę się na zmianę tych zwyczajów, gdyby na takowe Julkowi przyszła ochota. ;)

    OdpowiedzUsuń