czwartek, 6 czerwca 2013

Bzyl Day

Bazylek zasłużył dziś bezapelacyjnie na miano Bohatera Dnia.

Zaczęło się od wodnistej mazi, która ni stąd, ni zowąd zalała Bzylowego pampersa, spodnie, body i co tam jeszcze miał na sobie. Zaraz potem nastąpił wymiot o zasięgu mniej więcej metra kwadratowego i sile rażenia strumienia ze strażackiej sikawki. Spanikowałam. Na szczęście po drakońskiej diecie (woda i biszkopty) borykamy się już tylko z cuchnąca mazią w pampersach.

Dziś też Bazyli został przebadany przez Panią Psycholog, bo spokoju nie dawało mi to, że jest totalnie aspołeczny. I, owszem, może to być wstęp to autyzmu, ale nie musi. Trzeba czekać, aż zacznie mówić i wtedy powinno się wyjaśnić. A przed nami jeszcze badanie logopedyczne i pedagogiczne.

Nie może być w życiu za prosto. Mści się na mnie lekkoduszne przekonanie, że skoro drugie dziecko zdrowe, to z górki. Niekoniecznie.

2 komentarze :

  1. Jak to powiedział mój przyjaciel: "Macierzyństwo to bycie na ciągłym dyżurze". Nikt lepiej nie nazwał tego stanu.

    Madziku, życzę Bzylkowi szybkiego powrotu do formy. I trzymam mocno kciuki o brak schorzenia na literę a.

    Oczywiście z modlitwą i z pozdrowieniami od naszej Trójki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, najpierw wzruszyłam się do łez oglądając film o Roszku jeszcze raz :) a potem łzy znów popłynęły, jak przeczytałam o Bzylku... kochana... życzę szybkiej diagnozy! która wykluczy zaburzenia ze spektrum autyzmu... Kibicująca z całych sił mama ToFikowej Tosi i kosmicznego alergika Gucia z niezdiagnozowanymi problemami innymi ;)

    OdpowiedzUsuń